poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rozdział 1


Nienaturalnie duże krople deszczu spływały szybko po szybie limuzyny,przez którą wyglądałam na otoczony mgłą Londyn.Z równą szybkością spływały łzy po moich policzkach.Czułam się niewyobrażalnie źle,jak gdyby ktoś wypruł ze mnie wszystkie uczucia.Nie wiedziałam,jak skutecznie zdementować plotki i czy w ogóle je dementować.W końcu taką cenę płaci się za wejście w czasami naprawdę okrutny świat show-biznesu.Mój nerwowy oddech wprost doskonale wypełniał mój stan czyli dziewczynę pogrążoną w kompletnym smutku i goryczy która ją otaczała.Wiedziałam tylko jedno,potrafiłam uwolnić się od uczuć do tego palanta,ale nie potrafiłam znieść uczucia,że tak łatwo dałam się zwieść i oszukać.Ja naprawdę go kochałam,a po czterech miesiącach dowiaduje się,że to wszystko było dla uwagi mediów?!
-Kamuś,on nie jest tego wart-odwrócił się do mnie marszcząc brwi mój kierowca a zarazem przyjaciel,Mark.
-Mark!Mówię ci przecież,ja go nie kocham!On po prostu wpędził mnie w straszne bagno i nie mam pojęcia jak się z niego wyplątać!Do tego zmarnowałam 4 miesiące z tym palantem!Myślalam ,że mnie kocha a tu co?!Gówno!-krzyknęłam z całych sił w płucach.
-Jak tam chcesz,ja nadal uważam,że powinnaś po prostu powiedzieć to wywiadzie czy coś chłopak przewrócił oczami.Naprawdę mnie rozumiał,ale z wyjątkiem tematu dotyczącego Nathana.Mark był ode mnie starszy o cztery lata,miał dość krótkie jasnobrązowe  włosy z którymi zgrywały się jego szare oczy.
-To nie jest takie proste-mruknęłam pod nosem na tyle głośno,by usłyszał.Chłopak spojrzał na mnie lekko zmęczonym wzrokiem.Otarłam koniuszkami palców łzy i głęboko westchnęłam.
-Tak to bywa,jak ci życie daje kopa,co?
-Maark!Tyle,że ty się z dziewczyną kłóciłeś sam na sam!A on nakablował chłopakom z The Wantend żeby mnie oczernili,a sam mnie zranił!Powiedz,co ja mam zrobić,to nie jest łatwe nie potrafię tak po prostu to opowiedzieć na wizji!Błagam cię,pomóż-znów zaczęłam krzyczeć.
-Ehh...Nie rozumiem tego posranego świata show-biznesu...-powiedział już bardziej poważnym tonem.
-No widzisz,to nie jest łatwe-szepnęłam cicho,bardziej do siebie niż do niego.Nagle do głowy wpadł mi wspaniały pomysł.
-Stop!Zachamuj!-krzyknęłam
-Nie rób niczego głupiego-mówiąc te słowa zahamował ostro przy Starbrucksie koło którego przejeżdżaliśmy
-Nie martw się o mnie,pa Mark-powiedziałam na jednym wydechu.Szybko zatrzasnęłam drzwiczki auta i kliknęłam zieloną słuchawkę na rzadko używanym przeze mnie numerze.Po kilku chwilach odebrano połączenie.
-Halo,Tom Parker,słucham?
-Jesteś w domu?Tu Kam.-przywitałam się szybko,bez niepotrzenych słów.
-Tsaa..Ale wieszz...
-Co?!-warknęłam cicho
-Nic.Do rzeczy.Czego chciałaś?
-Nie ważne.Spodziewaj się mnie za chwilę-powiedziałam i rozłączyłam się.
-Cham!-pomyślałam.Po tym co mi zrobili,ma czelność tak się do mnie zwracać?! Założyłam kaptur,a na oczy nasunęłam różowe raybany,by nikt mnie nie rozpoznał.Szybkim krokiem skierowałam się do domu Parkera.Mieszkał niedaleko,więc nawet nie pomyślałam,o użyciu limuzyny,czy taksówki..Co jak co,ale sława mnie nie zepsuła i nie jestem rozpuszczoną nastolatką. Wydęłam usta w cienką linię i pomaszerowałam do jego domu.Nim spostrzegłam znalazłam się już na miejscu. Pchnełam mocno otwartą furtkę i weszłam. Puźniej małymi kroczkami doszłam do drzwi.Wszystko we mnie buzowało.Miałam ochotę wykrzyczeć gościowi w twarz,co o nim myślę. Zapukałam do dębowych drzwi.Nie oczekiwałam długo na Toma.Chłopak otworzył mi lekko i powiedział z niesmakiem
-To co chciałaś,mała?-zawsze się tak do mnie zwracał.Gdy razem z Nathanem przychodziliśmy do niego działa się tu istna masakra.The Wantend ostro imprezowało,zawsze po imprezie każdy z nich miał inną laskę. Siva był chyba najnormalniejszy,ponieważ miał narzeczoną,ale i to nie powstrzymywało go od ciągłych imprez.Cóż,przynajmniej jej nie zdradzał...W gruncie rzeczy nie byli wcale tacy źli,może oprócz Toma i Jaya.dlatego że wciąż strasznie się do mnie przystawiali,co zawsze mnie wkurzało.
-Po pierwsze,mówiłam ci już,nie nazywaj mnie tak.A po drugie może najpierw mnie wpuścisz?-zmierzył mnie wzrokiem i otworzył drzwi.
-Może mi powiesz,co wy narobiliście?!-krzyknęłam gdy tylko je zamkną
-Kamila,o co ci chodzi?
-Oh,może o to,że publicznie nakłamaliście mediom,że jestem wykorzystującą ludzi suką?!-wrzasnęłam mu w twarz.Jego mina wciąż wyrażała lekki niesmak,przez co miałam ochotę mu przywalić.Był bezczelny.
-Wiesz,skoro ogłosiłaś publicznie,że zerwaliście,dlatego że się ze sobą nie dogadywaliście i tak dalej,nie mamy teraz z czego brać rozgłosu,śliczna.Pomyśl w co ty nas wpakowałaś-zaśmiał się.W tej chwili myślałam,że go kopnę.Coś mu zrobię,np. Nogi z dupy powyrywam-tak to było najlepsze wyjście.Spojrzałam na swoje ręce,które zaczynały drżeć ze złości.
-Ty oskarżasz o to mnie?!-wrzasnęłam z całych sił w płucach-To sobie pomyśl co ja teraz do ku*wy nędzy przeżywam,bo skoro hejty waszych fanów i mediów to za mało,to spójrz na swoje konto na tt i zobacz co na nim o mnie wypisujesz!!!
-Wiesz co,to teraz już nie jest mój problem.A na mnie ktoś czeka,więc ułatw mi życie i wyjdź-zaśmiał się po d nosem.
-ku*wa,ty dupku mam cię dość i przysięgam,że kiedyś ktoś ciebie wpakuje w taką sytuację,a wtedy nie licz na moją pomoc-nie wierzyłam,że właśnie to powiedziałam.Szczerze to NIGDY nie przeklinałam,strzegłam się tego jak ognia,a tu jedna osoba ,że klnę jak najęta.Nie wiedziałam co się ze mną aktualnie dzieje,po prostu wyszłam,pozostawiając kamienny wyraz na mojej twarzy.Zła pobiegłam w miejsce,które kochałam w Londynie,czyli polanę za parkiem.Żeby odstresować się od wszystkiego.Akurat na moje szczęście deszcz ustał a zza chmurami pojawiły się pierwsze promyki słońca dający mi lekki uśmiech na twarz więc warunki były idealne.

1 komentarz: