wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 3


Obudziły mnie lekkie londyńskie promyki słoneczne zza okna.Jeszcze z zamkniętymi powiekami leżąc przeczesałam sobie włosy dłońmi.Uśmiechnęłam się delikatnie i otworzyłam oczy.Mój pekińczyk Zowie jak ja przed chwilą słodko sobie spał koło mnie.Z głośniku komórki usłyszałam mój dzwonek-solówkę Harrego w What Makes You Beautiful. Zerknęłam na wyświetlacz.Zdzwonił mój menager Samuś jak go pieszczotliwie określam.
-Haloo?-pisnęłam wesoło do telefonu
-Dziewczyno masz o 18 koncert a jest 12!Ubieraj się i przyjeżdżaj na miejsce bo czeka cię stylistka,fryzerka i dużo innych!-rozłączył się a ja zaczęłam panikować ,ja przecież nawet nie zjadłam śniadania!Ale Samuś chyba się nie zdenerwuje jeśli trochę się spóźnię, chociaż znając życie to na twarzy zrobi się czerwony jak burak.Powolnie wstałam z łóżka rozglądając się po pokoju.Miałam wspaniały humor,oczywiście dzięki pewnej osobie.Ziewnęłam po czym przeciągnęłam ręce podchodząc do szafy.Panele były miło rozgrzane przez pogody która obdarzyła Londyn miłym słońcem.Nie było zbyt duże jak na jesień przystało.Otworzyłam drzwi mojej garderoby i wyciągnęłam z niej czarne rurki i różową dżinsową koszulę pod którą założę białą bokserkę.Idealnie-pomyślałam.Biorąc mój dzisiejszy zestaw pomaszerowałam do łazienki w której miałam się lekko odświeżyć.Umyłam zęby i zrobiłam sobie poranną toaletę.Dokładnie przeczesałam włosy i zrobiłam sobie koka.Gdy poczułam,że jestem już gotowa wyszłam z łazienki. Uśmiechnięta sama do siebie znów poczułam ciepłe panele pod stopami. Zeszłam do kuchni i szybko wypiłam FRUGO.Wiedziałam,że to nie jest śniadanie ale mi wystarczało..Na stopy założyłam conversy i zadzwoniłam do Marka.
-Heej Maark!
-Hej Camuś!-usłyszałam radosny głos kolegi po drugiej stronie słuchawki
-Przyjedz po mnie,ok?
-Ok,już jadę papaa
-Paaapaapapapapapa-po chwili rozłączył się.Uwielbiałam go denerwować przez telefon,co robiłam zazwyczaj przed koncertami.Uśmiechnięta podparłam się o słup czekając na mojego kierowcę.Dzisiejsze słońce grzało coraz mocniej co mnie ucieszyło.Pod nosem nuciłam sobie ,,na na na''-One Direction. Uwielbiałam ten zespół i chyba nigdy mi nie przejdzie podnieta na ich punkcie.Chwilę potem ujrzałam uśmiechniętą czuprynę Marka zza szyby limuzyny do której w rekordowym czasie wskoczyłam.
-Hej!!!-wrzasnęłam ucieszona a mój kierowca zaśmiał się serdecznie.
-Komuś tu dopisuje dobry humorek-
-Dzięki pewnej osobie.-uśmiechnęłam się tajemniczo.
-UUUUUU.....Kto to taki?
-A taki jeden lokowaty...
-Nie gadaj,ten co masz obsesje na zespole w którym gra?-wytrzeszczył oczy odkręcając się do mnie na chwilę.
-Taaaak!!!!!-wrzasnęłam
-Opowiadaj!
-No więc spotkałam go na takiej jakby łące.Zaprosił mnie na kawę potem poszliśmy na spacer posłuchać chłopaka z gitarą przed kawiarnią,wymieniliśmy się numerami i odwiózł mnie do domu!-odrzekłam na jednym wydechu.
-Co ja słyszę-powiedział podnosząc brwi,co zauważyłam w lusterku.
-Gdzie dziś gramy?-zmieniłam temat
-Na koncercie charytatywnym na rzecz chorych dzieci w centrum.
-Aha-kiwnęłam głową.W jednym momencie przypomniał mi się sms od Hazzy. Pisał w nim o jakiejś niespodziance.Ciekawe,o co mogło mu chodzić...-pomyślałam.Zamknęłam oczy gdy z radia poleciało ,,live while we're Young ''. Uśmiechnęłam się i wyjęłam komórkę by jeszcze raz zadzwonić do Sama.
-Kamila!!!Gdzie ty jesteś?!13:30 jest,miałaś byś półtora godziny wcześniej!-krzyknął do słuchawki-miłe powitanie,nie ma co...
-Marudzisz,już jadę,która sala z garderobą?
-22...-westchnął po czym dodał-ale szybko!
-Jasne,Samuś!To papaaaaaa-rozłączyłam się.
-Co tam,bardzo się Sam gorączkuje?
-Mhmm...Trochę,ale wiesz,to Sam,przejdzie mu-uśmiechnęłam się.Chłopak przytaknął mi i zaparkował przed wielkim budynkiem położonym w centrum Londynu.
-Jesteś pewna,że pójdziesz bez ochrony?-spytał z troską w głosie Mark
-Nie,cokolwiek się dzieje to ja nie będę z nimi wszędzie łaziła.To tylko parę kroków!Papa,Mark.Pomachał mi z bladym uśmiechem na ustach .Wyszłam z samochodu trzaskając lekko drzwiami.Pomaszerowałam do budynku.Zza jednego z aut zauważyłam paparazzi,cóż nie będę uciekać...Westchnęłam i z uśmiechem na twarzy otworzyłam drzwi.Był to wielki teatr z wieloma salami które doskonale znałam dzięki licznych występach w tym miejscu.Sala 22 była na trzecim piętrze.Weszłam do windy.Po chwili znajdowałam się już przed salą w której miałam garderobę ze stylistką i fryzjerką.Co jak co ale pomieszczenia były wielkie,dzięki temu mieściło się am więcej rzeczy.Pchnęłam lekko drzwi i weszłam powoli do pokoju,a właściwie holu który był przed pokoju.
-Hej Kami!Jak tam humorek?-usłyszałam głos mojej fryzjerki-Stephanie
-Let's go crazy crazy crazy
Till we see sun
I know we only met
Let's pretend it's love
And never never never stop for anyone
Tonight let's get some
And live while we're young
zaśpiewałam wchodząc do sali gdzie stanęłam jak wyryta.Kogo spotkałam,można się domyślić.Otóż całe One Direction siedziało sobie w mojej garderobie!Wszyscy wstali i podeszli do mnie podając mi ręce.

-Hej,jestem Liam, a to Harry,Zayn,Louis i Naill.
-Cześć,jestem Kamila.Wiem jak się nazywacie a z Harrym już się znamy.-uśmiechnęłam się zerkając przy okazji na Harrego który jak zwykle ubrany był w swoją granatową marynarkę a do tego beżowe rurki.
-Ahaaaa-przeciągnął Lou po czym dodal-A ty przypadkiem nie śpiewasz za półtorej godziny?
-Tak,ale jestem spóźniona,dopiero przyszłam-zaśmiałam się.
-Drugi Harry on też nie przejmuje się spóźnieniami.-odpowiedział szelkowaty.
-Po co?Sami będzie miał ochotę mnie zamordować ale nic poza tym-uśmiechnęłam się i podeszłam do Stephanie.
-Jaka fryzura?-uśmiechnęła się czarnowłosa.Wzięłam katalog do ręki i otworzyłam go na środku.Nie miałam pojęcia którą wybrać.Było ich strasznie dużo.Nie zauważyłam,że zza mnie do katalogu spogląda uśmiechnięty od ucha do ucha Harry.
-Weź 17,będzie ci pasować.-powiedział


-Ok,czyli 17-uśmiechnęłam się do Stephanie. 
Po niecałych 20 minutach miałam cudownego kłosa.
-No chłopaki,została nam godzina,co robimy?-odkręciłam się do nich na krześle  a Stephanie wyszła bo miała wystylizować włosy komuś innemu.Zauważyłam jak Louis znacząco przygląda się Harremu,jak gdyby go o coś pytał.
-Butelka!-krzyknął nagle Zayn,na co się uśmiechnęłam bo uwielbiałam w nią grać. Usiedliśmy wszyscy w kółeczku na dywanie,a ja wyjęłam butelkę po wodzie gazowanej i ustawiłam ją na środku.
-Ja kręcę -pisnęłam ,a butelka poszła w ruch...
_____________________________________________________________________--
Mam nadzieję,że się udało,choć ja sądzę że ten rozdział to kompletny niewypał:(
Proszę o komenty:)                                                   

3 komentarze:

  1. świetne!
    Jaki tam niewypał? ;)
    Nawet nie wiesz jaki uśmiech wpada na moją twarz gdy widzę powiadomienie o nowym twoim rozdziale :)
    Pisz szybko^^
    Tutaj:
    Sorki za spam,ale moja koleżanka ma podobne zainteresowania jak ty i także pisze opowiadanie o 1d.Podam Ci link,może zajrzysz w wolnej chwili? :)
    http://mit-liv-med-den-ene-retning.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. super, uwielbiam twojego bloga xxxx
    zapraszam też do mnie (też piszę o 1D) http://hug-me-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń