Nienaturalnie duże krople deszczu
spływały szybko po szybie limuzyny,przez którą wyglądałam na
otoczony mgłą Londyn.Z równą szybkością spływały łzy po
moich policzkach.Czułam się niewyobrażalnie źle,jak gdyby ktoś
wypruł ze mnie wszystkie uczucia.Nie wiedziałam,jak skutecznie
zdementować plotki i czy w ogóle je dementować.W końcu taką cenę
płaci się za wejście w czasami naprawdę okrutny świat
show-biznesu.Mój nerwowy oddech wprost doskonale wypełniał mój
stan czyli dziewczynę pogrążoną w kompletnym smutku i goryczy
która ją otaczała.Wiedziałam tylko jedno,potrafiłam uwolnić się
od uczuć do tego palanta,ale nie potrafiłam znieść uczucia,że
tak łatwo dałam się zwieść i oszukać.Ja naprawdę go kochałam,a
po czterech miesiącach dowiaduje się,że to wszystko było dla
uwagi mediów?!
-Kamuś,on nie jest tego wart-odwrócił
się do mnie marszcząc brwi mój kierowca a zarazem przyjaciel,Mark.
-Mark!Mówię ci przecież,ja go nie
kocham!On po prostu wpędził mnie w straszne bagno i nie mam
pojęcia jak się z niego wyplątać!Do tego zmarnowałam 4 miesiące z tym palantem!Myślalam ,że mnie kocha a tu co?!Gówno!-krzyknęłam z całych sił w
płucach.
-Jak tam chcesz,ja nadal uważam,że
powinnaś po prostu powiedzieć to wywiadzie czy coś chłopak
przewrócił oczami.Naprawdę mnie rozumiał,ale z wyjątkiem tematu
dotyczącego Nathana.Mark był ode mnie starszy o cztery lata,miał
dość krótkie jasnobrązowe włosy z którymi zgrywały się jego
szare oczy.
-To nie jest takie proste-mruknęłam
pod nosem na tyle głośno,by usłyszał.Chłopak spojrzał na mnie
lekko zmęczonym wzrokiem.Otarłam koniuszkami palców łzy i głęboko westchnęłam.
-Tak to bywa,jak ci życie daje
kopa,co?
-Maark!Tyle,że ty się z dziewczyną
kłóciłeś sam na sam!A on nakablował chłopakom z The Wantend żeby
mnie oczernili,a sam mnie zranił!Powiedz,co ja mam zrobić,to nie
jest łatwe nie potrafię tak po prostu to opowiedzieć na
wizji!Błagam cię,pomóż-znów zaczęłam krzyczeć.
-Ehh...Nie rozumiem tego posranego
świata show-biznesu...-powiedział już bardziej poważnym tonem.
-No widzisz,to nie jest łatwe-szepnęłam
cicho,bardziej do siebie niż do niego.Nagle do głowy wpadł mi
wspaniały pomysł.
-Stop!Zachamuj!-krzyknęłam
-Nie rób niczego głupiego-mówiąc te
słowa zahamował ostro przy Starbrucksie koło którego
przejeżdżaliśmy
-Nie martw się o mnie,pa
Mark-powiedziałam na jednym wydechu.Szybko zatrzasnęłam drzwiczki
auta i kliknęłam zieloną słuchawkę na rzadko używanym przeze
mnie numerze.Po kilku chwilach odebrano połączenie.
-Halo,Tom Parker,słucham?
-Jesteś w domu?Tu Kam.-przywitałam
się szybko,bez niepotrzenych słów.
-Tsaa..Ale wieszz...
-Co?!-warknęłam cicho
-Nic.Do rzeczy.Czego chciałaś?
-Nie ważne.Spodziewaj się mnie za
chwilę-powiedziałam i rozłączyłam się.
-Cham!-pomyślałam.Po tym co mi
zrobili,ma czelność tak się do mnie zwracać?! Założyłam
kaptur,a na oczy nasunęłam różowe raybany,by nikt mnie nie
rozpoznał.Szybkim krokiem skierowałam się do domu Parkera.Mieszkał
niedaleko,więc nawet nie pomyślałam,o użyciu limuzyny,czy
taksówki..Co jak co,ale sława mnie nie zepsuła i nie jestem
rozpuszczoną nastolatką. Wydęłam usta w cienką linię i
pomaszerowałam do jego domu.Nim spostrzegłam znalazłam się już na
miejscu. Pchnełam mocno otwartą furtkę i weszłam. Puźniej małymi
kroczkami doszłam do drzwi.Wszystko we mnie buzowało.Miałam ochotę
wykrzyczeć gościowi w twarz,co o nim myślę. Zapukałam do
dębowych drzwi.Nie oczekiwałam długo na Toma.Chłopak otworzył mi
lekko i powiedział z niesmakiem
-To co chciałaś,mała?-zawsze się
tak do mnie zwracał.Gdy razem z Nathanem przychodziliśmy do niego
działa się tu istna masakra.The Wantend ostro imprezowało,zawsze
po imprezie każdy z nich miał inną laskę. Siva był chyba
najnormalniejszy,ponieważ miał narzeczoną,ale i to nie
powstrzymywało go od ciągłych imprez.Cóż,przynajmniej jej nie zdradzał...W gruncie rzeczy nie byli
wcale tacy źli,może oprócz Toma i Jaya.dlatego że wciąż
strasznie się do mnie przystawiali,co zawsze mnie wkurzało.
-Po pierwsze,mówiłam ci już,nie
nazywaj mnie tak.A po drugie może najpierw mnie wpuścisz?-zmierzył
mnie wzrokiem i otworzył drzwi.
-Może mi powiesz,co wy
narobiliście?!-krzyknęłam gdy tylko je zamkną
-Kamila,o co ci chodzi?
-Oh,może o to,że publicznie
nakłamaliście mediom,że jestem wykorzystującą ludzi
suką?!-wrzasnęłam mu w twarz.Jego mina wciąż wyrażała lekki
niesmak,przez co miałam ochotę mu przywalić.Był bezczelny.
-Wiesz,skoro ogłosiłaś publicznie,że
zerwaliście,dlatego że się ze sobą nie dogadywaliście i tak
dalej,nie mamy teraz z czego brać rozgłosu,śliczna.Pomyśl w co ty
nas wpakowałaś-zaśmiał się.W tej chwili myślałam,że go
kopnę.Coś mu zrobię,np. Nogi z dupy powyrywam-tak to było
najlepsze wyjście.Spojrzałam na swoje ręce,które zaczynały drżeć
ze złości.
-Ty oskarżasz o to mnie?!-wrzasnęłam
z całych sił w płucach-To sobie pomyśl co ja teraz do ku*wy nędzy przeżywam,bo skoro hejty waszych fanów i mediów to za mało,to spójrz na swoje konto na tt
i zobacz co na nim o mnie wypisujesz!!!
-Wiesz co,to teraz już nie jest mój
problem.A na mnie ktoś czeka,więc ułatw mi życie i wyjdź-zaśmiał
się po d nosem.
-ku*wa,ty dupku mam cię dość i
przysięgam,że kiedyś ktoś ciebie wpakuje w taką sytuację,a wtedy nie licz na moją pomoc-nie wierzyłam,że właśnie to
powiedziałam.Szczerze to NIGDY nie przeklinałam,strzegłam się
tego jak ognia,a tu jedna osoba ,że klnę jak najęta.Nie wiedziałam
co się ze mną aktualnie dzieje,po prostu wyszłam,pozostawiając
kamienny wyraz na mojej twarzy.Zła pobiegłam w miejsce,które
kochałam w Londynie,czyli polanę za parkiem.Żeby odstresować się
od wszystkiego.Akurat na moje szczęście deszcz ustał a zza
chmurami pojawiły się pierwsze promyki słońca dający mi lekki
uśmiech na twarz więc warunki były idealne.
Dalej,dalej,dalej!
OdpowiedzUsuń